Nadciśnienie tętnicze

Nadciśnienie tętnicze tzw. samoistne dostarcza również wdzięcznej sposobności do pokazania potęgi czynnika psychogennego i psycholeczniczego. Od dawna już wiadomo, że ciśnienie tętnicze zależne jest w wysokim stopniu od czynnika wzruszeniowego, zwłaszcza ciśnienie skurczowe, gdyż rozkurczowe wykazuje większą stałość. Było wielu eksperymentatorów, którzy zjawisko to ujawnili (np. Wittkower, 1936). Niewątpliwie jednostka ta najlepiej obrazuje dyna­mikę układu korowo-trzewnego. Środki obniżające ciśnienie krwi bywają nie­wątpliwie skuteczne, lecz wyniki nie są trwałe. W niektórych krajach Europy Zachodniej rozpowszechnione jest stosowanie autogenicznego treningu jako sposobu uzupełniającego i utrwalającego wyniki uzyskane środkami farmako­logicznymi i częstym spoczynkiem w łóżku. Przy harmonijnej współpracy in­ternisty z psychoterapeutą można z upływem czasu leki zredukować do mini­mum, a nawet odstawić je, dzięki czemu zapobiega się skutecznie tak częstej w tych przypadkach farmakomanii. Autogeniczny trening z ćwiczeniami do­tyczącymi czynności serca może być przeciwwskazany w przypadkach cięż­szego uszkodzenia mięśnia sercowego. Doświadczony psychoterapeuta, dobrze poinformowany przez internistę o stanie układu krążenia, może sobie jednak na wiele pozwolić. Za pomocą psychoterapii można skutecznie wesprzeć zasad­nicze leczenie internistyczne, gdyż niemałe znaczenie ma w tych przypadkach uspokojenie chorego, wlanie w niego otuchy i nadziei, usunięcie nawarstwie­nia nerwicowo-lękowego. Ten spokój duchowy często ma większe znaczenie niż najlepsze leki, a pozwala na znaczne ograniczenie nieobojętnych przecież przy przewlekłym zażywaniu środków chemicznych. Sugestia i rozumowa pers­wazja mogą nierzadko więcej zdziałać niż leki. Przeświadczenie, że się ma chore serce, wpływa na ciśnienie tętnicze ? wywołując jego zwyżkę; nato­miast zneutralizowanie działających na chorego zewsząd urazów jatrogennych tego typu prowadzi do trwałego znormalizowania ciśnienia. Zjawiska te można kontrolować na krzywej EKG, która odbija nie tylko czynności serca, ale i nastrój chorego.

Jak z powyższego wynika, jednym z pierwszych zadań, jakie stoją przed psychoterapeutą ? a powinien nim być każdy lekarz ? jest stłumienie lęku. Jest dużo leków w farmakologii o działaniu przeciwlękowym (anxiolytica), ale żaden z nich nie dorównuje potęgą swojego działania słowu lekarza. Wszystkie zjawiska napadowe wzmagają swe nasilenie i swoją częstość pod wpływem strachu. Napad dusznicy bolesnej przebiega wśród śmiertelnego stra­chu. Każdy następny atak oznacza dla chorego zapowiedź śmierci. O tym wie­dzą wszyscy lekarze, nie wiedzą natomiast, że powtarzające się ataki z kolei same stają się punktem wyjścia odruchu warunkowego i zdolne są wyzwolić następne. Sygnałem alarmowym staje się tu lęk, który czai się w półmroku podświadomości gotów każdej chwili na drodze naczynioruchowej wyzwolić ponowny atak. Zastosowane leki rozszerzające naczynia wieńcowe mają nie­wątpliwie swoje potężne działanie farmakodynamiczne, ale równocześnie i działanie uspokajające natury psycholeczniczej. Również histeryczne ataki niby-sercowe chorzy sami sobie uśmierzają za pomocą kropelek, z którymi się nie rozstają. Niektórzy wprost sami oświadczają, że gdyby wyszli z domu bez owych kropelek, to by chyba umarli ze strachu. Tę samą rolę może spełniać osoba towarzysząca. Wytwarza się lęk przed samotnością (monophobia). Po ataku sercowym, prawdziwym czy histerycznym, chorzy ci nie wychodzą na ulicę nigdy bez osoby towarzyszącej. W symbolice psychoanalitycznej widzi się w tym zjawisku regresję do lat wczesnodziecięcych, kiedy to owym anio­łem stróżem była matka. Psychoprofilaktyka takiej monofobii powinna się przeto zaczynać w dziecięctwie; już wówczas trzeba dziecko usamodzielniać i oduczać liczenia na pomoc bliźniego. Chorzy cierpiący na lęk przed samot­nością po doznanych atakach tłumaczą zazwyczaj swoją potrzebę przebywania w towarzystwie możliwością natychmiastowej pomocy w razie zasłabnięcia. Tylko bardzo usilna psychoterapia może z chorego wykorzenić lęk, który stanowi najpoważniejsze powikłanie somatycznej choroby.