PSYCHOGENIA A CHOROBY SKÓRY

Zależność odczynów skórnych od układu nerwowego tłumaczą niektórzy (np. Lutowiecki, 1962) wspólnym pochodzeniem skóry i układu nerwowego z ze­wnętrznego listka zarodkowego. Może to jest słuszne, chociaż układy pocho­dzące z innych listków zarodkowych są również zależne od oddziaływań ner­wowych. W każdym razie skóra szczególnie. Zależnie od stanu afektywnego człowiek rumieni się lub blednie i nad tymi zjawiskami nie może zapanować. Na tych faktach może być osnuta nerwica lękowa, np. ereuthophobia. Nie tyl­ko lęk, ale i wstyd kojarzy się z odczynowością skóry, np. erythema pudendorum. Niektóre odczyny skórne powstają pod wpływem międzymózgowia na drodze przemian biochemicznych, np. w wyniku wyzwalania chemicznych me­diatorów w rodzaju acetylocholiny, adrenaliny, histaminy i ich działania na przydatki skóry i na drobne naczynia. Przemawiałyby za tym wyniki badania odruchu psychogalwanicznego w różnych chorobach skóry. Pod wpływem bodź­ców psychicznych zmienia się reakcja kwaśnych wielocukrów w naskórku, enzymów oraz podstawnej tkanki łącznej. Każdy z własnego doświadczenia wie, że zachodzi związek między podnietami afektywnymi a wydzielaniem potu. Hyperhydrosis psychogenes niezależne od ciepłoty otoczenia jest stanem ner­wicowym. Utrzymujące się nadmierne pocenie się prowadzi do zmiany odczynu kwaśnego na zasadowy, co z kolei wywołuje koagulację koloidów warstwy rogowej i grozi wtargnięciem bakterii ropnych, grzybów chorobotwórczych i różnorodnych alergenów. Różne cierpienia dermatologiczne można więc po­średnio wywieść z czynnika psychogennego. Znane są stany nerwicowe pole­gające na lękowym wyczekiwaniu spocenia się rąk; ludzie ci wiedzą, że na­pięcie oczekiwania powoduje właśnie spocenie się rąk wtedy, gdy chciałoby się tego uniknąć. Właśnie wtedy ręce pokrywają się zimnym potem, co jest Wyrazem fobii. Uścisk takiej dłoni jest przykry. Stan ten może się dawać we znaki pianistom i skrzypkom.

To samo dotyczy suchości w gardle i w ustach pod wpływem wzruszenia. Cierpią na to czasem mówcy i kochankowie. Niewiele pomaga wówczas popi­janie wody.

Znajomość tych faktów stwarza podstawę do stosowania psychoterapii w wie­lu jednostkach, w których dermatolodzy widzą dzisiaj, jeżeli nie wyłączny, to w każdym razie częściowy udział czynnika psychogennego. Za takie jednostki uważa się np. łysienie plackowate (alopecia areata), twardzinę skóry (sclero- dermia), chorobę Raynauda, niektóre postacie trądzika różowatego (ęcne ro­sacea), odczyny skórne w rodzaju dermographisms elevatus, urticaria factitia, urticaria chronica, oedema fugax Quincke, różne choroby połączone ze swędze­niem, ze świerzbiączką (prurigo) włącznie itd. Niektórzy badacze wywoływali te ostatnie wykwity za pomocą hipnozy, czego oczywiście lekarz nie ma prawa czynić. Za pomocą sugestii można niewątpliwie usunąć somatyczne zmiany skórne, np. brodawki (Verrucae) wywoływane wszakże przez zarazki przesączalne. Tajemnicą wciąż jeszcze pozostaje zagadnienie alergii, w której ogrom­ną rolę odgrywa czynnik psychonerwowy. U człowieka uczulonego na zapach róży odczyn alergiczny może powstać na widok kwiatu sztucznego. Podobnie też w alergii pokarmowej samo przypomnienie pokarmu, jego widok lub wzmianka o nim mogą być powodem wystąpienia zmian alergicznych (Lutowiecki). Wymienić tu można również psychogenny świąd na wspomnienie ro­bactwa. Dermatolodzy zwracają również uwagę na fakt, że u osób neuropatycznych odczynowość skóry jest wyraźnie wzmożona, procesy zapalne prze­biegają ostrzej, również odczyny alergiczne mają przebieg bardziej burzliwy. Wynika z tego, że wprawdzie czynnik psychogenny w wielu dermatozach nie może uchodzić za przyczynę jedyną, jednakże rola jego bywa tak doniosła, że dzisiaj dermatolodzy wołają o najściślejszą współpracę z psychiatrami. Współ­praca ta nie musi dotyczyć samej psychoterapii. Wystarczy tu wspomnieć o nadspodziewanie pomyślnych wynikach, zapoczątkowanych przez Pawlasa przy współpracy z Kliniką Chorób Psychicznych w Gdańsku, prób leczenia wstrząsami elektrycznymi twardziny skóry (sclerodermia). W wielu jednostkach dermatologicznych metody psychoterapii zwykły święcić triumfy.

Z tych ostatnich wzmianek wynika jasno zasada, o której zawsze trzeba myś­leć: psychogeneza objawów somatycznych bynajmniej nie stanowi dowodu, że na tej samej drodze da się dokonać odwrócenia porządku przyczynowego. Z faktu, że jakieś cierpienie powstało na drodze psychogenezy, nie wynika, aby można było za pomocą psychoterapii zawrócić proces patogenetyczny od skut­ków z powrotem ku przyczynom, ku pierwotnemu stanowi wyjściowemu. Zna­ne jest powszechnie jako fakt zjawisko nagłego osiwienia pod wpływem cięż­kiego stresu lub wstrząsu psychicznego. Nie da się niestety żadnymi sposobami psycholeczniczymi przywrócić włosom utracony barwnik. To samo dotyczy wie­lu przytoczonych wyżej jednostek chorobowych, o których wiemy ponad wszel­ką wątpliwość, że powstają one przy ogromnym współudziale czynnika psy­chicznego, w wielu przypadkach nawet, zwłaszcza w pierwszym okresie pato­genezy, przy wyłącznym udziale tego czynnika, jednakże końcowy efekt pro­cesu połączony jest z tak daleko posuniętą destrukcją tkanki, że nie może być mowy o jakiejś iestitutio ad integrum. Rola psychoterapeuty w tych przypad­kach jest mimo to wielka. Po pierwsze musi on wywierać wpływ w kierunku psychoprofilaktyki, a po wtóre musi wspomagać psychoterapią przebieg lecze­nia, dzięki czemu ustępują bardzo uciążliwe w praktyce nawarstwienia i po­wikłania psychogenne wtórne, co zresztą zwykło wywierać zbawienny wpływ na powodzenie podstawowej metody.