Układ krążenia
Jak wiadomo, zaburzenia nerwicowe wybierają sobie bardzo często układ krążenia jako przedmiot agresji niby-naukowej. My psychiatrzy wiemy, dlaczego tak się dzieje. Nawet ciemny człowiek, chociaż nie zna łaciny, zna sens określenia cor ? primum movens ultimum moriens. Ustanie czynności serca to śmierć. Póki serce bije, jeszcze nie zginęliśmy. Wylękniony samorzutnie lub jatrogennie człowiek, na myśl o możliwej śmierci, wsłuchuje się i wczuwa się w bicie własnego serca. Niewinne same w sobie, zdarzające się często u najzdrowszych ludzi skurcze dodatkowe napełniają go trwogą jako zwiastuny ustania czynności serca. A cóż dopiero częstoskurcz napadowy (tachycardia paroxysmalis), o którym wiemy, że nie jest niczym groźnym i bynajmniej nie dowodzi organicznego uszkodzenia serca. Ale apel do rozumu człowieka wystraszonego bywa bezskuteczny, zwłaszcza gdy drudzy straszą. A już wszelki apel psychopro- filaktyczny i perswazja rozumowa padają w próżnię, gdy starszy lekarz ? obojętne czy bezpośrednim słowem, czy za pośrednictwem popularnonaukowych urazów psychicznych. Chyba już dość mówiłem powyżej o urazach jatrogennych. Istotą tzw. nerwicy serca jest lęk chorego. Lęk ma wielkie oczy. W miarę upływu czasu wytwarza się odruch warunkowy, Każdy skurcz dodatkowy, a tym bardziej napad częstoskurczu napełnia wystraszonego człowieka coraz większym strachem i pogłębia jako podnieta warunkowa skłonność do występowania tych objawów z regularnością odruchu warunkowego. To samo dotyczy owych tak częstych skarg podmiotowych na bóle okolicy przedsercowej. Mogą one być zależne od wysiłków lub niezależne, ale napełniają chorego lękiem o stan serca. Biada człowiekowi, który naczytał się lub nasłuchał o dusznicy bolesnej. Wyobraźnia lękającego się o swe życie człowieka pracuje gorączkowo. Już widzi siebie w stanie konania. Otoczenie jego żyje tym samym strachem i stwarza atmosferę popłochu. Wzywają pogotowie. Od zachowania tego pierwszego lekarza zależy los chorego. Życiu pacjenta nic nie grozi; zagrożona jest jego radość życia. Niewinne kłucia, uciski, parzenia i inne sensacje czuciowe okolicy serca mogą stać się odtąd zmorą życia biednego człowieka i jego kochającego otoczenia.
Ponieważ podmiotowe dolegliwości ze strony serca występują często w zespole przekwitania u kobiet, niektórzy w objawach tych jakby się chcieli dopatrzeć dysfunkcji jajników. Semerau-Siemianowski nazwał to zapadem napadowym (hyposphyxia paioxysmalis). Psychiatrzy wiedzą, że w napadach takich chodzi o umieranie histeryczne, którego symboliczna wymowa głosi tragiczną prawdę, że starość to śmierć. Trzeba tu znowu przestrzec przed lekkomyślnością interpretacją elektrokardiogramu w owych tzw. nerwicach układu krążenia, a zwłaszcza przed dawaniem tej interpretacji w ręce chorym. Poważni interniści bowiem znajdowali w takich stanach wyraźne zmiany krzywej EKG. Należy przyklasnąć opinii Musiała (1962), że ?odchylenia krzywej nie są wyrazem organicznych zmian w naczyniach wieńcowych, lecz następstwem wegetatywnych wpływów na czynność biologiczną serca”. Po paru dniach EKG bywa już prawidłowy. Z punktu widzenia psychoprofilaktyki konieczne badania pomocnicze powinno się przeprowadzać wśród takiego nastroju, aby chory nie czekał na obalenie strasznego rozpoznania tymczasowego, lecz aby oczekiwał potwierdzenia wstępnej optymistycznej oceny jego stanu zdrowia. W ten sposób w zarodku stłumi się przyszłą hipochondrię i cierpienia moralne nieszczęśliwca, który w ?nerwicy serca” widzi to samo, co oznacza wada serca, zawał serca i inne śmiertelne choroby.
Samoobserwacje inteligentnych chorych, którzy przeszli zawał serca i miewają napady dusznicy bolesnej są bardzo pouczające jako ilustracja ścisłego sprzężenia między czynnością serca i życiem afektywnym. Niektórzy wprost wystrzegają się wszelkiej myśli o sercu, gdyż przeistacza się ona szybko w częstoskurcz i w doznania bólowe o cechach stenokardii. Nawet najspokojniejszy chory w takim stanie ?czuje swoje serce”. A cóż dopiero ciemny człowiek, już uprzednio jatrogennie zhipochondryzowany. Rola psychoterapeutyczna lekarza, mającego u chorego autorytet, jest nawet wdzięczna. Ale w stosunku do ciemnego człowieka nawet czasem największa powaga lekarska okazuje się bezsilna, jeżeli otoczenie straszy biedaka i wpaja mu najgorsze wyobrażenia rokownicze. Walka z hipochondrią jest jednym z najtrudniejszych zadań psychoterapeutycznych. Umiejętność rozumowej perswazji wymaga wyczucia psychologicznego. Są chorzy trwożliwi, których łatwo zapędzić w hipochondrię, ale bywają i lekkomyślni, którym trzeba wytłumaczyć, co ryzykują, nie stosując się do lekarskich zaleceń zapobiegawczych.