Starożytność i średniowiecze
Początków psychoterapii szukać należy w mrokach prehistorii. Kapłan-czarownik ludów pierwotnych był równocześnie lekarzem! posiadał pewne wiadomości empiryczne z zakresu lecznictwa, przede wszystkim znał zioła lecznicze, lecz wiadomości tych używał w duchu magiczno-rytualnych sposobów oddziaływania na wyobraźnię chorego. .Działanie skutecznych leków wzmacniał psychoterapeutycznie. Jego wiara w potęgę demonów i sił nadprzyrodzonych udzielała się choremu przez sugestię. Oszukańczo udawana wiara również. Nawet tak uchwytny zabieg jak nastawienie zwichniętego stawu wymagał wzmocnienia za pomocą zaklęć i modłów. Choremu człowiekowi potrzebne były praktyki magiczne, uśmierzały bowiem lęk i podnosiły samopoczucie. Czarownikowi-kapłanowi potrzebne były te obrzędy dla umocnienia swej władzy. Lud wierzył bowiem, że człowiek ten ma nadprzyrodzoną moc łagodzenia gniewu demonów, zażegnywania choroby, posuchy, powodzi. Z nienaukowych poglądów demonologicznych musiały wynikać błędne sposoby leczenia. Wśród niektórych ludów żyjących na łonie natury zabija się psychicznie chorych, w nadziei, że wraz z opętanym ulegnie zniszczeniu zły duch. Czasem jednak dobrze się z chorymi obchodzono, w przekonaniu, że godni są czci jako nawiedzeni przez siły nadprzyrodzone. Pierwotny lekarz-czarownik zawdzięcza swoje powodzenie sile sugestii; już więc w osobowości takiego kapłana leżeć muszą i istnieć właściwości fascynowania ludzi.
Zaczątki medycyny naukowej w starożytnej Grecji powstały w łączności z medycyną religijną opartą na supranaturalizmie. Naukowo zonentowani lekarze, jak Hipokrates, nie zdołali nigdy przezwyciężyć potrzeby ludu uciekania się w razie choroby pod opiekę czarów i cudu. Lud zawsze tłumaczył sobie zarówno chorobę, jak i wyzdrowienie, albo zemstą złych duchów, albo opieką dobrych. Tak zawsze było, jest i jeszcze długo będzie. Pomoc udzielana przez kapłanów świątyń Asklepiosa, chociaż wykorzystywała w szerokiej mierze zasoby empirii, opierała się przede wszystkim na oddziaływaniu psychoterapeutycznym: chory spędzał noc w świątyni i czekał na pojawienie się we śnie boga, który go uzdrawiał. Nie trzeba wątpić w istotne wyleczenie chorych, którzy z wdzięczności pozostawiali w świątyni wota dziękczynne. Można by w tym postępowaniu widzieć zaczątki metod onejroanalitycznych: nawet jeżeli pod wpływem treści marzenia sennego nie następowała doraźna poprawa w stanie zdrowia chorego, to zręczne tłumaczenie znaczenia snu mogło dawać choremu na dłuższą metę zapas sugestii leczniczej. Ponieważ było to postępowanie bezwiedne, oparte na magiczno-religijnych wyobrażeniach, trudno mówić o zaczątkach psychoterapii naukowej. Natomiast w tym samym czasie rozwijała się medycyna Hipokratesa, wykazująca wszelkie cechy myślenia naukowego.
Te naukowe pierwiastki medycyny starożytnej zatraciły się w wysokim stopniu w epoce średniowiecza. Mistycyzm i demonizm nadawały ton praktykom lekarskim. Politeizm starożytnych uległ chrystianizacji. Miejsce bogów starożytnych zajęli święci, którzy byli obdarzeni cudowną mocą uzdrawiania.
Z owych czasów pochodzi rozpowszechnione przeświadczenie, że wiara leczy. Jeżeli chodzi o opiekę nad psychicznie chorymi, to średniowiecze przekazało nam, głównie za pośrednictwem lekarzy arabskich, jedną wielką zdobycz starożytnych: humanitarne obchodzenie się z chorymi psychicznie. Do tego humanitaryzmu można było nawiązać w epoce nowożytnej.
Potężny zwrot w okresie odrodzenia ku przyrodoznawstwu i rozkwit nauk lekarskich początkowo bynajmniej nie przyczyniły się do pogłębienia wiedzy o zjawiskach psychicznych. Pod pewnymi względami może nawet zaszkodziły psychiatrii i psychoterapii. Pod wpływem poglądów jatromechanistycznych XVII wieku odrzucono spekulatywne pojęcie niematerialnej duszy; w to miejsce zaś nie stworzono nic innego prócz negacji. Magia i mistycyzm służyły przynajmniej ciemnemu człowiekowi niosąc pociechę i uzdrawiając siłą wiary. Teraz runęła teoretyczna podstawa prymitywnej psychoterapii. Wprawdzie spekulacje idealistyczne zastąpiono spekulacjami mechanistycznymi, jednakże dla ciemnego ludu uczony lekarz nie miał nic, na czym by mógł oprzeć oddziaływanie psycholecznicze. Między medycyną szkolną a znachorstwem powstała przepaść. Odepchnięto od naukowej medycyny ciemny lud. Odtąd aż po nasze czasy znachorzy żerują na ciemnocie, której i dzisiaj nie brakuje. Vulgus vult decipi.